Lasowiacy i kuchnia lasowiacka
Kiedy chodziłam do przedszkola, a później do szkoły podstawowej, było dla mnie oczywiste, że jestem
Lasowianką[1]. Uczono nas lasowiackiej piosenki o Lasowiaczku, co to poprawia chodaczka, a stroje lasowiackie często widywaliśmy na różnych lokalnych imprezach, albo w pobliskim skansenie w Kolbuszowej. W szkole funkcjonowało też kółko taneczne, gdzie uczyliśmy się tańców i obrzędów związanych z lokalną tradycją. Z czasem jednak ta tożsamość lokalna gdzieś we mnie zaginęła i dopiero teraz, przy okazji prowadzenia tego bloga, powraca. Uświadamiam też sobie, że w tej mojej tożsamości brakuje istotnego elementu. Świadomość przynależności do grupy
Lasowiaków zaszczepiono mi w przedszkolu i szkole, a nie w domu, mimo że historia mojej rodziny wiąże się z tymi terenami co najmniej od pięciu pokoleń. Również moja mama i ciocia, wychowane na lasowiackiej wsi, nie pamiętają, by „tutejsi” określali siebie w ten sposób. I chyba nie jest to przypadek, ponieważ czytając na temat lokalnej ludności dowiedziałam się, że miano to zostało Lasowiakom przypisane przez innych, swoją drogą też Lasowiaków (jeśli brzmi to zagadkowo, odpowiedź na nią znajdziecie w tekście poniżej)[2]. Jednak brak przywiązania do nazwy nie oznacza braku poczucia odrębności kulturowej, regionalnych odmiennych tradycji, obrządków, ludowych strojów, a nawet mowy. Pamiętam kiedy z mamą jeździłam do babci i w swoim rodzinnym domu mama nagle zaczynała mówić gwarą, do swoich rodziców zwracała się per „wy”, a w jej słowach było słychać zaśpiew, którego na co dzień nie słyszałam. Babcia mówiła tylko gwarą. Kazała nam
zezuć mokre buty, a na stole zaraz pojawiała się
harbata, na którą mógł liczyć każdy, nawet niezapowiedziany gość, a
listowy to już
musowo. W jej słowniku było wiele słów, których dzisiaj już nie słyszę, ale czasem jeszcze brzmią w mojej głowie:
balijko (miska, balia),
pukwortek (blaszany kubek o objętości pół kwarty),
stryjno (żona stryja, czyli brata ojca),
łocharuzko (odzież wierzchnia),
siwo (szaro, szara),
w gościno (w gościnę, z wizytą),
ryziok (ciasto drożdżowe z warstwą ryżu ugotowanego na mleku),
podwórce (podwórko),
boszcz (biały barszcz),
prowdziwe (prawdziwki, borowiki),
kolybka (kołyska),
zastodole (teren zaraz za stodołą, na którym nic się nie uprawiało),
kumora (spiżarnia),
ostręgi (krzaki jeżyn),
dziady (jeżyny),
do-dnia (przed świtem),
na-tygo (rodzaj przerywnika między słowami) …. Kto dziś pamięta, że po wsi latał motyl, albo chodziła kula? (pismo urzędowe, albo o innym charakterze, czytane w kolejnych domach i podawane dalej).
W domu moich dziadków często powtarzało się przysłowia, albo powiedzenia ludowe, wyrażające mądrość naszych przodków. Najczęściej dotyczyły one pracy. Z pomocą mojej mamy udało mi się spisać część z nich:
„Jaki kto do jedzenia, taki do roboty”
„Jak zasiejesz, tak zbierzesz”
„Chłop niemowny i kot niełowny jedną chodzą drogą” (zapamiętajcie dziewczyny! :))
„Lepiej być godzinę za wcześnie, niż minutę za późno”
„Kto robił, ten zrobił”
„Kazał pan, musiał sam”
„Lepiej z mądrym zgubić, niż z głupim znaleźć”
„Chłop jak kura, ale jego góra”
„Na pochyłe drzewo każda koza skacze”
„Ranny deszcz to jak starej baby taniec”
„Widzi cudze pod lasem, a nie widzi swojego pod nosem”
„Uczył Marcin Marcinka, a sam głupi jak świnka”
„Co masz zrobić jutro, zrób dzisiaj, a co masz zjeść dzisiaj, zjedz jutro”
„Co drogie to tanie, a co tanie to drogie”
„Nim słonko wzejdzie, to rosa oczy wyje”
„Czy mądry, czy głupi, to trzyma, co kupi”
W wielu miejscach kultura lasowiacka nadal jest żywa, ale niewątpliwie upływający czas działa na jej niekorzyść i stopniowo zapominamy „skąd przyszliśmy”…
|
Stroje Lasowiaków (Trachten der Lasowiakien), Zygmunt Ajdukiewicz, 1898 r.
Źródło: commons.wikimedia.org, licencja: public domain |
Jeśli zaglądacie tu od czasu do czasu, wiecie że
niemal wszystkie przepisy kulinarne na blogu to przepisy podkarpackie. Są wśród
nich przepisy z mojej rodziny, ale także rodzinne receptury, które dostałam od
znajomych i nieznajomych. Nie brak u mnie również przepisów z regionalnych
wydawnictw, do których udaje mi się docierać, nierzadko z pomocą miłych,
bezinteresownych osób. Niedawno opracowałam alfabetyczny spis potraw
podkarpackich z bloga i zaskoczyło mnie, jak często ta podstrona jest
odwiedzana. Jest to dla mnie sygnał, że lokalna kuchnia interesuje nie tylko
mnie, ale i niektórych z Was. Zaglądają do mnie zarówno osoby z Podkarpacia,
jak i z całej Polski. Wielu odwiedzających tę stronę mieszka też poza granicami
kraju. Pomyślałam więc, że jest to wystarczająco dobry powód, by napisać kilka
słów o Lasowiakach, o grupie etnograficznej, która zajmuje całą północną część
Podkarpacia, a dla wielu jest nieznana.
Szczególną inspiracją i źródłem wiedzy była dla mnie książka „Źródła kultury ludowej Puszczy Sandomierskiej”, wydana przez Muzeum Kultury Ludowej w Kolbuszowej w 2014 roku w ramach programu Kolberg 2014. Na końcu znajdziecie link do miejsca, w którym można poczytać i pobrać PDF tej wyjątkowej publikacji.
Puszcza Sandomierska – tereny zamieszkałe przez Lasowiaków
Puszcza Sandomierska to duży, zwarty kompleks leśny w południowo-wschodniej Polsce, który ciągnie się przez całą południową część Kotliny Sandomierskiej – od Tarnobrzega na północy, aż po Rzeszów na południu. Niegdyś Puszcza Sandomierska na zachodzie sięgała po Kraków, a na wschodzie po Lwów. Dla pierwszych osadników teren ten był trudny i surowy, co nie pozostało bez wpływu na życie zamieszkałej tu ludności.
Widły rzeki Wisły i Sanu, z miastami
Tarnobrzeg, Stalowa Wola, Nisko, Rudnik nad Sanem, Mielec, Baranów Sandomierski, Nowa Dęba, Kolbuszowa, Głogów Małopolski, Sokołów Małopolski i Leżajsk, to tereny zamieszkałe przez grupę etnograficzną zwaną Lasowiakami Lesiokami lub Mazurami. Do grupy tej, choć nie wszyscy się zgadzają z tą tezą, zalicza się również prawobrzeżną część Sanu, tzw. Borowiaków Sandomierskich. Potwierdzają to słowa profesora Józefa Półćwiartka, który wypowiada się w kwestii zasięgu Puszczy Sandomierskiej następująco „Można, co najwyżej, stwierdzić o granicy przebiegającej mniej więcej szeroką strefą takiej to, a takiej rzeki. I to właśnie spostrzeżenie odnosić się będzie do tych orientacyjnych obrzeży Puszczy Sandomierskiej, opierających się na Wiśle, Wisłoce i Wisłoku. San natomiast, podobnie jak mniejszy Łęg, był w swym dolnym biegu rzeką typowo wewnętrzną Puszczy Sandomierskiej...”[3].
Las był naturalnym środowiskiem ludności nazywanej dziś Lasowiakami. Z drugiej strony czuli przed nim respekt i szanowali jego tajemnice. Franciszek Kotula, pisząc o Lasowiakach, podkreślał, iż las był dla tej ludności źródłem różnych zabobonnych wierzeń i przesądów. Był miejscem mrocznym i niegościnnym. Lasowiacy uroczyskom położonym głęboko w puszczy często nadawali nazwy, które niosły ze sobą przestrogę: „budy, w których mieszkali zbójcy”, „gdzie się Frączyk powiesił”, „gdzie hrabiego zarżnęli”, „gdzie zbóje czekali na bogatych panów”, „Kamieniec, gdzie grzebali zmarłych na cholerę”.[4]
Kim są Lasowiacy
|
Przysłowie ludowe, wieś Staniszewskie |
Na terenach Puszczy Sandomierskiej odkryto stanowiska kultury łużyckiej sprzed setek lat przed naszą erą[5], jednakże przeprowadzone badania nie dają zbyt wielu odpowiedzi na pytanie kim byli prehistoryczni mieszkańcy tych ziem.
Początki osadnictwa na terenach Puszczy Sandomierskiej zapewne sięgają czasów piastowskich, jednak puszcza pozostała nie zaludniona do XIV wieku. Dopiero w XV i XVI wieku zaczęli napływać tu Słowianie przybywający z Małopolski i z Mazowsza[6], a z czasem na skutek różnych zawirowań politycznych i ze względów ekonomicznych, ziemie te były również zasiedlane przez pasterzy wołoskich, Tatarów, Turków i Szwedów[7]. W drugiej połowie XVIII wieku, po zaborze Galicji, tereny Puszczy Sandomierskiej zasiedlane były przez Niemców. Były to tak zwane kolonie „józefińskie”, których celem była germanizacja ludności miejscowej[8].
W wydanej w 1925 roku w Krakowie książce „Ugrupowanie etniczne ludu polskiego” Jan S. Bystroń pisze o Lasowiakach jako o niewielkiej, acz ciekawej grupie etnicznej, która powstała jako efekt kolonizacji leśnej. Pisze, iż „trzebili (oni) puszczę sandomierską na przestrzeni dzisiejszego powiatu tarnobrzeskiego i niskiego (a których niesłusznie utożsamia się często z Sandomierzanami wogóle), bardzo typowa grupa kolonizacyjna leśna, bardzo złożona i co do pochodzenia (z najrozmaitszych stron, dużo jeńców wojennych i t. d.) i co do zasadniczych składników kultury.” Jan Bystroń wspomina również Borowiaków, jako niewielką grupkę z terenów prawobrzeżnego Sanu, która również ma pochodzenie leśne. Ludność terenów Puszczy Sandomierskiej zalicza do szerokiej etnograficznej grupy pierwotnej Małopolan (w odróżnieniu od Rzeszowiaków, których uważa za rdzenną polską ludność zachodnich krańców dawnego województwa ruskiego i zalicza do grupy kresowej)[9].
Napływający osadnicy stawali się częścią lokalnej społeczności, przynosząc ze sobą również swoją religię. Mimo dominującego obrządku rzymskiego, kultywowano tu również obrządek wschodni (unicki), co jest związane z przebiegającą na rzece San granicą między terenami austriackiej Galicji a rosyjskiego Królestwa Kongresowego. Trzecią, w swoim czasie niezwykle ważną, grupę religijną stanowili chasydzi, których na ziemiach puszczańskich zaczęło przybywać od czasu osiedlenia się w Leżajsku cadyka Elimelecha (druga połowa XVIII wieku)[10]. Powszechnie zwraca się uwagę na fakt, że choć ludność ta przybywała z odmienną kulturą i tradycjami, to żyła z miejscowymi w zgodnie i harmonii. Do pełnej asymilacji ludności doszło natomiast po II wojnie światowej.
Tożsamość Lasowiaków kształtowała się nie tylko pod wpływem kultury przyniesionej przez ludność napływową. Kształtowała ją puszcza, trudny, niedostępny i w pewnym sensie odizolowany teren, który wymagał wiele pracy, a w zamian oferował bogactwo lasów i biedę nieurodzajnych gleb. Rzeka San, jako główna arteria tej części Polski, również nie pozostała bez wpływu na sposób życia i kulturę mieszkańców puszczy. To w jej dolinach zamieszkiwali pierwsi osadnicy tych ziem, tam też poziom życia mieszkańców był wyższy. W dolinach Sanu rozwijało się też uwarunkowane przez środowisko rzemiosło, w tym głównie wikliniarstwo, rękodzieło które nadal jest symbolem tych ziem. Rozwinęło się tu również flisactwo.
|
Przysłowie ludowe, wieś Staniszewskie
|
Ksiądz Wojciech Michna, kapłan związany z diecezją przemyską, końcem XIX wieku w swoim pamiętniku tak pisze o Lasowiakach: „Lud sam w Puszczy Sandomierskiej, osobliwie osiadły w pasie środkowym, jest nam dowodem żywym, że jego dziadowie stali opornie najdłużej przy starej wierze. Nigdzie nie znalazłem tyle zabobonów, przesądów, czarów, itd., jak tutaj między ludem, a te gusła wszystkie przechowuje lud z taką wiarą, jakby one nakazane ongi przez księży, jakby były od Kościoła podane. (…) Nigdzie nie znalazłem między ludem takiej spotęgowanej wiary w Kościoła naukę, jak tutaj. Ksiądz porządny i do ludu przywiązany jest tu bożyszczem ludowym, ma głos na okolicę. (…) Nigdzie nie znalazłem takiej ochoty do włóczenia się po odpustach, jak tu u ludu. Można powiedzieć, że Mazur z puszczy to włóczęga odpustowy, ot żyłka tradycyjna po pradziadach, którzy włóczyli się do Górzyc i Górnego co rok kilka razy z ofiarami dla bożków. Nigdzie nie znalazłem takiej brudoty po chałupach u ludu jak tu (...). Za to dusza cała tego ludu daleko od zbytków miejskich, od ruchu i przewrotów świata, nie zwalana rdzą niemoralności dzisiejszego wieku, nie zatruta duchem czasu, pozostała dotąd jak pączek różowy nie rozwita, dziecinna prawie, ślepo wierząca (…). Mało gdzie znalazłem takie czerstwe zdrowie i wytrzymałość na wszystkie powietrza zmiany jak u Lasowiaków – tak bowiem nazwany lud z puszczy naszej – stąd też idzie, że Mazur z puszczy jest najlepszym, bo najwytrzymalszym żołnierzem. Dlatego to dostał mu się przydomek: Mazur spod ciemnej gwiazdy!”. Ale dodaje jeszcze „Znajdziesz też śród tego ludu, na pozór dzikiego, tyle rodzinnej miłości i gościnności, tyle przywiązania do ojcowizny, tyle pochodu do zabaw, tańców, śpiewu, itd. że temi starosłowiańskiemi wdziękami ducha zostałbyś uradowany i umiłowałbyś te szczątki gniazda słowiańskiego, ofiarowałbyś się za ten lud bratni!
Przejedź się kiedy, luby czytelniku, w strony Puszczy Sandomierskiej, zobacz te lasy, piaski i chaty ubogie, te kościoły śród lasów, a tu znajdziesz typy słowiańskie, których już pono nie ma na całej polskiej ziemi!”[11]
W. Bogumiła Cichomska pochodziła z dużej lasowiackiej wsi
Kamień nieopodal Sokołowa Małopolskiego. Pisząc w roku 1901 do publikacji
"Wisła - Miesięcznik Geograficzny i Etnograficzny. Tom XV” artykuł pt.
„Mazury z pod Kamienia” bardzo mocno akcentuje cechy wyróżniające ludność tych
terenów, którą ogólnie nazywa Mazurami: „Nieraz zdarzało mi się słyszeć, jak
jeden drugiemu, chcąc wytknąć jego stanowczość, mawiał: >>Jesteś uparty,
jak Mazur z pod Kamienia<<. Przydomek ten nie ma jednak żadnego
uzasadnienia, gdyż Mazur z pod kamienia nie jest uparty, lecz wytrwały, czego
najlepszym dowodem jest to, iż przy >>asenterunku<< oficerowie
dobijają się o Mazurów, bo żołnierze z nich najwytrwalsi, żaden nie ustanie w
marszu, ani też zemdleje pod ciężarem uzbrojenia, jak inni”. I dalej pisze:
„Nic też dziwnego, że Mazur, obyty z podróżami po drogach piaszczystych, gdy
się dostanie na gościniec bity, bywa zwykle niestrudzonym piechurem. Lud
mazurski jest wzrostu średniego, krępy i silnie zbudowany, mający przeważnie
płowe włosy i niebieskie oczy; mężczyźni nosili dawniej włosy długie, jak u
górali, obecnie moda ta już przeszła; wąsy mają strzyżone jak szczoteczka, czym
się różnią od pozostałych włościan. (…) Imiona dobierają sobie zwykle o twardym
brzmieniu jak np. Wawrzyniec, Sebastjan, Błażej, Łukasz, Bartłomiej, Maciej,
Jakób- kobiecie zaś: Gertruda (Gierka), Regina (Rejna), Ewa (Jewka),
Małgorzata, Anna, Barbara, Rozalja (Rózga) i t. d.”.[12]
Jan Matuła, niegdyś mieszkaniec wsi Mazury (gmina Raniżów),
w latach 80-tych spisał swoje wspomnienia z czasów dzieciństwa i młodości.
Stanowią one świadectwo dawnych tradycji i rytuałów, które choć nie dotrwały do
współczesnych czasów, są nierozerwalnie związane z naszymi korzeniami i kulturą
naszych przodków. Szczególnie ciekawy jest opis Godnich Świąt, czyli okresu Świąt Bożego Narodzenia od 24-go do 26-go grudnia, gdyż bliskie nam
tradycje przeplatają się tam ze zwyczajami, które już zupełnie zanikły. Według
autora opisane obrządki i tradycje kultywowane były jeszcze w latach 20-tych XX
wieku.
Z dniem Wigilii u Lasowiaków wiązało się wiele zwyczajów i
przysłów, które miały być wróżbą na dostatek i szczęście w nadchodzącym roku.
Mawiano na przykład, że „Gdy w Wigilię jasno, na stołach ciasno”. Do tego dnia
przygotowywano się szczególnie i jeszcze „do dnia”, zanim wstało słońce, zaczynał
obowiązywać wyjątkowy porządek dnia. Na dzień Wigilii ściany musiały być pobielone,
podłoga wyszorowana, a dzieci umyte i oporządzone. Przygotowywano też zawczasu
drzewo do palenia w piecach i sieczkę dla zwierząt, by w okresie godów nie
wykonywać ciężkich prac. Wcześniej sprzątano stajnie i obory, by i tam
zagościła czystość i porządek godne tego wyjątkowego okresu. Zanim na polu
zrobiło się jasno wigilijny dzień zaczynano od chodzenia po sąsiadach i
rodzinie z życzeniami „na szczęście”. Chodzić mogli tylko chłopcy i mężczyźni.
Wizyta kobiety w tym dniu miała przynosić nieszczęście na cały nowy rok. W tym
dniu rolą kobiet było pieczenie słodkości na okres świąt i przygotowania do
wieczerzy wigilijnej. Dzieci zaś 24-go grudnia ubierały choinkę i kończyły
robienie pająków ze słomy, nad którymi często pracowano już od pierwszych dni
Adwentu.
Tuż przed wieczerzą wigilijną przynoszono do izby dzieżę
chlebową, na której kładziono garść siana, na niej opłatek, a całość
przykrywano bochenkiem chleba. Obok ustawiano kłosy żyta albo pszenicy i
kładziono ususzone wianki ziół trzymane od 15 sierpnia, od święta Matki Boskiej
Zielnej. Jeszcze przed wieczerzą krojono cebulę na 12 ćwiartek i pod największe
łupki sypano po szczypcie soli, by po Wigilii odczytywać z nich wróżby na
przyszły rok. Stopień rozpuszczenia soli pod każdą łupką oznaczał dostatek w każdym
z kolejnych 12 miesięcy roku. Przed wieczerzą wigilijną przynoszono do izby
wiązkę słomy, którą po wieczerzy rozkładano na podłodze. Na niej przez 2
kolejne noce spała cała rodzina, gdyż nie godziło się spać na miękkich posłaniach
pod ciepłymi pierzynami kiedy Pan Jezus spał w żłóbku na sianie.
Na kolację wigilijną u Mazurów podawano wiele postnych
potraw, które maszczono olejem. Obowiązkowo musiała być wśród nich zupa
grzybowa, dania z kaszy, kapusta i kompot z suszonych owoców. W tym regionie
początkiem ubiegłego wieku dania z ryb były rzadkością.
Po zakończeniu wigilijnej wieczerzy zaczynały się wróżby. Za
belki pod powałą wsuwano wiązki słomy, które zwisały tam przez dwa kolejne świąteczne
dni. Im więcej ich zostało pod sufitem, tym lepsza była wróżba na dostatek w
nadchodzącym roku. Ze słomy robiono też powrósła, którymi obwiązywano drzewa w
sadzie, wypowiadając słowa „będzie rodziła”, zapewniając tym rytuałem
owocowanie drzew w nadchodzącym roku. Również dla zwierząt dobrą wróżbą miało być
podanie im lepszego pożywienia, do którego kruszono opłatek. Był to tak zwany „pośnik”.
Z polan przyniesionych pod piec przepowiadano szybkie
zamążpójście pannom z najbliższej rodziny. Wypowiadając imię panny, na przykład
„to na Hankę”, brano wiązkę polan i układano je na podłodze po dwa. Jeśli było
do pary, panna przed upływem roku miała wyjść za mąż.
Biesiadowanie, śpiewanie kolęd i świętowanie trwało aż do
czasu wyjścia na pasterkę.
W Boże Narodzenie, czyli 25-go grudnia, do miski w której zwykle
się obmywano, wkładano siano i srebrną monetę. Sianem tym „obmywali” się kolejno
wszyscy domownicy. Z przyniesionej przed Wigilią wiązki słomy gospodyni brała garść
i kręciła z niej powrósło. Układała je kołem na podwórku i do środka sypała kurom
ziarno. Rytuał ten miał zapewnić trzymanie się kur w stadzie i znoszenie jaj w
obrębie gospodarstwa, a nie „po sąsiadach”.
Na Boże Narodzenie nawet najbiedniejszy gospodarz starał się
zapewnić mięso wołowe, które podawano na świąteczny obiad. Z pozostałych po
obiedzie kości również wróżono. Wybierano tyle kości, ile panien w chałupie i
kładziono je na słupach wspierających płot – na każdym słupie kość dla innej
panny. Z którego słupa pierwszego sroka złapała kość, ta panna jako pierwsza
miała wyjść za mąż.
W ostatni dzień świąt, na Świętego Szczepana, już od rano
zaczynano tradycyjne rytuały. Po dwudniowym spaniu na podłodze sprzątano słomę,
a suchymi ziołami z wianków z Zielnej okadzano izbę. Mali chłopcy w wieku do
12-13 lat wcześnie rano, zanim wstało słońce, biegli do swoich chrzestnych,
wujów i stryjów z życzeniami „na szczęście, na zdrowie, na ten Święty Szczepan,
kolęda”, za co dostawali drobne datki. Również i tego dnia wizyta kobiety jako
pierwszego gościa nie była dobrą wróżbą. Młodzi mężczyźni, kawalerowie, do
domów panien, które sobie upatrzyli, wprowadzali konie. Podczas takiej kolędy
rozrzucano po izbie słomiane śmieci drocząc się z domownikami słowami „co to za
panna, co jeszcze nie sprzątnęła słomy”. Słomę zbierano i okadzaną nią izbę,
chyba że ojciec panny wykupił ją wcześniej w zamian za gorzałkę.
W dzień Świętego Szczepana w kościele na sumie święcony był
owies. Kiedy ksiądz kropił go wodą święconą pod chórem, wówczas obrzucano go
owsem na wzór kamienowania Świętego Szczepana. Owsem zmieszanym z grochem po
wyjściu z kościoła obsypywano również miejscowe panny. Tego dnia małe
dziewczynki dopiero po południu mogły kolędować u rodziny. Chłopcy kolędowali z
gwiazdą i szopką, a starsza młodzież chodziła z Herodem.
Okres świętowania kończył się na Świętego Jana, czyli 27-go
grudnia. Tego dnia na coroczną przerwę zwalniani byli wszyscy parobkowie,
kucharki i pastuszkowie. Szli oni z tobołkami do swoich rodzinnych domów, gdzie
mogli zostać aż do Nowego Roku, kiedy to zaczynał się kolejny okres ich
corocznej służby.
W czasie Godnich Świąt dużo biesiadowano i odwiedzano się wzajemnie.
Był to czas spotkań w gronie rodziny i bliskich znajomych, do których chodzono
piechotą lub jeżdżono furmankami. Był to również czas zmówin, kiedy rodzina
młodych narzeczonych ustalała szczegóły ślubu i wesela. W czasie godów
urządzano zabawy i potańcówki. Bawiono się aż do zapustów, kiedy to rozpoczynał
się kolejny okres w rocznym rytuale miejscowej ludności.[13]
W. Bogumiła Cichomska we wspomnianym wcześniej artykule
również wyróżniła święta Bożego Narodzenia jako czas wyjątkowy. „Święta każde
obchodzą Mazury uroczyście i ładnie, szczególnie Boże Narodzenie, czyli, jak
oni nazywają: godnie święta”. W dzień wigilii kobiety zajmują się przygotowaniem
wieczerzy, mężczyźni zaś przygotowują paszę dla zwierząt i drewno na opał.
„Przed samą wieczerzą gospodarz idzie do sadu i wszystkie te drzewa, które w
lecie nie wydały obfitego plonu, obwiązuje powrósłem ze słomy, przeznaczając je
na zrąbanie, jeśli się nie poprawią. Drzewa takie przestraszają się groźby i
następnego lata dużo owoców wydają. Równo ze zmierzchem gospodyni zaścieła stół
sianem, nakrywa czystą płachtą, czyli >> łochtuzą<<, podłogę też
słomą zaścieła tak, jak było w stajence betlejemskiej. W czterech rogach izby
stawia gospodarz cztery snopki zboża: pszenicę, żyto, jęczmień i owies.
Gospodyni stawia na stole na miskach przyrządzone potrawy. Pierwsze miejsce
zajmuje zawsze barszcz żytni z grzybami, kapusta z grochem, kasza tatarczana z
olejem, paluszki czyli kluski z makiem, i susz, tj. suszone jabłka, gruszki i
śliwki, ugotowane razem. Po wieczerzy, mężczyźni, nie mając już żadnego
zajęcia, kolędują, a dziewczęta wybiegają na podwórze szczuć psa: w którą
stronę pies się zwróci szczekając, z tej strony przyjdą swaty do jej chaty;
rachują kołki w płocie: jeżeli liczba wypadnie parzysta, to będzie kawaler,
nieparzysta zaś – wróży wdowca. Gospodyni zbiera ze wszystkich misek
pozostawione umyślnie resztki potraw, wdrabia do tego parę opłatków, i tę kolędę
niesie krowom, obdzielając wszystkie. Następnie sąsiedzi zbierają się po
chałupach, kolędują, poczym gromadnie idą na pasterkę.
W pierwszy dzień świąteczny wszędzie jest cicho i
uroczyście, ale w drugi dzień, t. j. w dzień Św. Szczepana, wszystka czeladź ma
wolność, bo to” >>Św. Szczepon, kożdy se pon<<; wszyscy dziękują za
służbę, ale na drugi dzień godzą się i najczęściej w tym samym pozostają,
miejscu. Każdy parobczak, idąc do kościoła, ma w kieszeni garść owsa, ażeby nim
idącego przez kościół księdza obsypać, na pamiątkę kamienowania Św. Szczepana;
przytym i niejedna dziewczyna, niby niechcący, bywa obsypana (…)
Jeden z parobków przebiera się za „torunia” (jest to jakieś
nieokreślone zwierzę) w następujący sposób: z dwóch kawałków deski zrobiony
pysk, z którego wysuwa się długi, z czerwonego sukna język, rogi z wołu
dopełniają łba, a za pociągnięciem sznurka, paszcza otwiera się i zamyka, co
sprawia ogromny klekot. Z tym toruniem idzie muzyka i kilku kolędników, dając
przedstawienia i śpiewając kolędy. W
trzeci dzień, t. j. w dzień św. Jana, zbiera się gromadka chłopców od lat 8 do
14 i idą po szczodrakach. (…)
Chodzą także po kolędzie tak zwani >>draby<<.
Jeden z nich, przebrany za króla Heroda, którego kostium składa się z długiej
białej koszuli i korony ze złotego papieru na głowie; inny za Żyda, z brodą i
pejsami z konopi, i w prawdziwej żydowskiej jupicy ; inny zaś za dziada garbatego
w łachmanach i t. d.; chodzą gromadnie, kolędują i różne niby dowcipy
i figle płatają. Karnawał nazywa się u nich >>mięsopust<<, a
ostatki >>zapust<<, albo >>kusaki<<, co ma znaczyć, że
ludzie w tych czasach dużo piją, z czego >>kusy<< czyli djabeł ma
pociechę.”
W. B. Cichomska wspomina również Wielkanoc jako ważny okres
w życiu lokalnej społeczności. Opisuje niedzielne spotkania dziewcząt, które
przez cały okres postu przygotowują pisanki, tzw. „piski”. W Wielką Sobotę
pisanki gotowano w łupinach z cebuli lub w bryzelji. Musiało ich być sporo,
ponieważ panny wykupywały się u parobków za ich pomocą od śmigusu. A śmigus
trwał od Wielkanocnego Poniedziałku aż do Zielonych Świątków i powtarzał się co
niedziela. Miejscowe gospodynie na Wielkanoc piekły kołacze i pierogi. Do
święconki wkładają również ser oraz masło, które po poświęceniu uważane jest za
lek na różne dolegliwości u ludzi i u bydła. Kiełbasę w wielkanocnym koszyku
mają jedynie najbardziej zamożni.
Wśród świąt ważnych dla Mazurów wspomniane zostało również
Boże Ciało. Na tę okazję dziewczęta wiły wianki z różnych ziół, takich, jak
melisa, mięta, szałwia, rozchodnik, srebrnik, bylica, kopytnik, ruta, rumianek,
macierzanka, stokrotki, bławatki, piołun, koniczyna i t. d. Przykładano wagę do
tego, by wianków było dużo i by były jak najpiękniejsze. Wianki nawlekano na
wstążkę i zostawiano w kościele na całą oktawę, a później wieszano w komorze.
Kiedy nad okolicę nadciągała burza każda gospodyni odrywała od wianków troszkę
zeschłych listków i wrzucała je w ogień na piecu. Dym ze święconych ziół miał
rozganiać gradowe chmury.[14]
Skąd wzięła się nazwa Lasowiacy
|
Powiedzenie lasowiackie
|
Lasowiacy, Lasowiaki, Lesioki, Leśnioki, Borowce, Mazury, Mazurzy…
Bez wątpienia nazwa etnograficzna Lasowiacy łączy się z lasami Puszczy Sandomierskiej, które zamieszkiwała ludność tych terenów. Wśród badaczy kultury ludowej nie ma jednak zgodności co do tego, czy nazwa ta została nadana Lasowiakom przez innych, czy też mieszkańcy puszczy sami tak siebie nazywali.
Franciszek Kotula, jeden z największych znawców kultury ludowej Podkarpacia, pisał „W różnych okolicach Sandomierskiej Puszczy sami mieszkańcy nazywają siebie różnie: Lasowiacy, Lasowiaki, Lesioki, Leśnioki, Borowce i jeszcze inaczej.”[15]
Krzysztof Ruszel we wstępie do książki „Źródła kultury ludowej Puszczy Sandomierskiej”, tłumaczy natomiast dlaczego jego zdaniem nazwa Lasowiacy, czy też Lesioki (i inne jej odmiany) nie jest naturalną nazwą nadaną sobie przez ludność tego terenu. Ludność zamieszkująca doliny Sanu i Wisły oraz niezbyt gęsto zalesiony terenu Płaskowyżu Kolbuszowskiego Lesiokami określała biedotę żyjącą w głębi puszczy, która zajmowała się wyrębem lasu. Dodatkowo negatywne zabarwienie określenia Lasowiacy/Lesioki wynika z dawnych wierzeń, zgodnie z którymi drzewa i las miały cechy istot żywych, a zatem ci którzy zajmowali się masową ich wycinką byli postrzegani negatywnie. Stąd też określeń Lasowiacy czy Lesioki początkowo używano z pogardą dla ubogich drwali z głębi puszczy. Jednak wydźwięk nazwy Lasowiacy z czasem uległ zmianie. Jak pisze Krzysztof Ruszel „Po radykalnej zmianie warunków życia mieszkańców Puszczy Sandomierskiej w XXw. przestała istnieć kategoria ludności, którą określano mianem Lasowiaków. Sama nazwa zyskała uznanie jako symbol nieustępliwych, odpornych na trudne warunki życia pionierów, którzy zagospodarowywali niegościnne tereny puszczańskie.”[16]
Wśród Lasowiaków była też ludność podkreślająca swoją odrębność i odmienne pochodzenie – Mazurzy. Franciszek Kotula pisze o nich tak „Muszę jedynie zaakcentować, że mieszkańcy płaskowyżu [kolbuszowskiego], aczkolwiek kulturowo w zasadzie nie różnią się od reszty Lasowiaków, przy wielu okazjach z naciskiem podkreślają, że są Mazurami. Z tego poczucia oraz z innych okoliczności można wysnuć wniosek, że płaskowyż zasiedlali autentyczni Mazurzy z Mazowsza, najprawdopodobniej już od XV wiek"[17].
W. Bogumiła Cichomska całą ludność zamieszkującą północną
część obecnego Podkarpacia nazywa Mazurami. Pisze „W środkowej Galicji,
pomiędzy Rzeszowem a Rozwadowem, w bardzo urodzajnej, a dalej ogromnemi ławami
piasku przesypanej ziemi, rozsiadły się miasteczka: Raniżów, Sokołów,
Kolbuszowa, dalej Rudnik, Nisko, Rozwadów, Leżajsk i t. d. miasteczka te są
siedzibą najbardziej zajadłych Mazurów”.[18]
Stroje Lasowiaków
Ludność zamieszkująca tereny Puszczy Sandomierskiej to ludność skromna, prosta i samowystarczalna. Cechy te znalazły odzwierciedlenie w strojach ludowych, które noszone były przez Lasowiaków do połowy XX wieku.
Na prosty ubiór noszony przez mężczyzn składały się: koszula przepasana skórzanym pasem, kaftan, spodnie, sukmana lub płótnianka, obuwie, słomiany kapelusz lub czapka magiera, a niekiedy również torba.
Strój kobiecy w wersji odświętnej tworzyły: koszula, spódnica, zapaska, ciemnoniebieska sukmana, płótnianka, pas-krajka, obuwie, biżuteria oraz nakrycie głowy (dla mężatek zestaw utworzony z chamełki, czepka i zawicia lub chusta czepcowa) – noszona, niezależnie od stanu cywilnego chustka.
Według badaczy kultury ludowej strój lasowiacki był związany z historią zamieszkującej puszczę ludności. Mężczyźni jako poddani królewscy powoływani byli do piechoty łanowej, prowadzonej na wzór węgierski przez Stefana Batorego. Od mundurów tej piechoty prawdopodobnie wzięły swój początek długie niebieskie sukmany noszone przez kobiety i przez mężczyzn z Puszczy Sandomierskiej. Kolor tych sukman z czasem uległ zmianie na brązowy.[19]
Strój męski podobny był na całym obszarze puszczy. Jednakże różnice występujące w stroju kobiecym sprawiły, iż stroje ludowe regionu dzieli się na trzy typy: grębowski, kolbuszowsko-raniżowski oraz leżajski. Ich nazwy utworzono od miejscowości stanowiących lokalne centra (Grębów, Kolbuszowa, Raniżów, Leżajsk)[20].
Strój Lasowiaków w ciekawy sposób opisał Franciszek Kotula: „Byli to bardzo śmieszni, bo jacyś inni ludzie, inni ze względu na ubiór, jak i mowę. Mięli więc na nogach sznurowane chodaki, a na głowach wysokie czapy z „kukurydzami”, spod których jakby uciekały długie włosy. Ubrani byli w bielutkie płótniaki lub brązowe sukmany, a tak zwane sumienie mieli zawsze gołe”[21].
Niezwykle szczegółowo strój lasowiacki opisała W. B.
Cichomska, poświęcając sporo uwagi detalom stroju oraz ich zwyczajowym nazwom.
„Ubranie ich składa się z sukmany koloru tabaczkowego, sięgającej poniżej
kolan; krój jest gładki, bez żadnych fałd, przylega do stanu, a po bokach
trochę odstaje; ozdabianą bywa zwykle wypustkami ponsowemi lub granatowemi (…).
Z tego samego sukna czapka, zwana >>magierka<<, której krój
przypomina >>batorówkę<<, tylko jest znacznie wyższa od niej, a
rozkłady przylegają równo; buty z wysokiemi cholewami strój ten uzupełniają. W
lecie noszą płócianki z grubego lub białego płótna, tego samego kroju co
sukmana, kapelusze słomiane własnego wyrobu, od święta zaś czarne sukienne, z
nizką płaską głowką i wąskiemi kręgami, opasaną grubą sznelką zieloną z białym.
Ubranie kobiet jest bardzo malownicze (mówię tu o ubraniu świątecznym): koszula
biała z cienkiego perkalu, szerokiemi rękawami ujętemi w oszewkę, która jest
wyszyta, również jak kołnierz i przyramki, czarnym lub czerwonym jedwabiem.
Koszula ta zwykle jest tak krótka, iż ją zaledwie przypasać można; pod spodem
jest druga, zwyczajna, z grubego płótna, także krótka, lecz przysztukowana
jeszcze grubszym płótnem, co się >>nadołkiem<< zowie. Spódnica
biała perkalowa, w drobniejszy lub grubszy rzucik, zapaska biała muślinowa w
pąsowe i zielone cętki. Wkładają na to żupan z granatowego sukna, sięgający do
kolan, obcisły w pasie, z tyłu mocno nafałdowany, na piersiach głęboko wycięty,
ozdobiony kołnierzem, ranwersami i wykładami przy rękawach, z ponsowego sukna.
(…) Ubranie głowy u mężatki jest bardzo pracowite: a wiec najpierw kładzie się
na głowę obrączkę drewnianą, >>chemełkę<<; tęokręca się uciętemi po
ramiona włosami tak mocno, aby na głowie dobrze się trzymała; na to wkłada się
czepiec z zielonej tkaniny jedwabnej i przymocowuje go czerwonemi tasiemkami
czyli „charosówkami”, z którego po bokach spadają na ramiona po dwa długie
pukle; poza uszyma trochę włosów spada na szyję, a większe strojnisie zakręcają
je w loki. Następnie wkłada się na to „zawijkę”, t. j. długa białą chustkę w
kształcie ręcznika, złożoną we czworo, z tyłu głowy na płaski węzeł związaną;
długie jej końce, wyszyte na brzegach jedwabiem czerwonym lub czarnym, spadają
na plecy; wreszcie na wierzch okręcają się >>zawiciem<<; jest to
szal z białego perkalu, mający ze cztery łokcie długości, wyszyty także
jedwabiami. Na szyi noszą bursztyny, z tyłu drobne, na przodzie do wielkości
włoskiego orzecha dochodzące; paciorki wiążą wstążkami, długo na plecy
spływającemi. Dziewczęta ubierają głowy kwiatami swieżemi lub robionemi, a na
większą uroczystość >>stroikami<< (…). Na nogach, do lepszego
ubrania noszą białe wełniane pończochy i ciżemki sznurowane na klockach (…).
Ludność uboższa nosi chodaki, które są w ten sposób robione, jak kierpce
góralskie, tylko z czarnej skóry. Inne też paciorki noszą dziewczęta, np. dętki
złote i srebrne, które >>śmiejączkami<< zowią, oraz czarne, białym
nakrapiane, na sposób huculskich, ale drobne.[22]
|
Haft lasowiacki w wykonaniu Zofii Dąbrowskiej według wzoru przekazanego przez twórczynię ludową z niesistniejącej dziś wsi Machów koło Tarnobrzega - Marię Kozłową, archiwum prywatne Zofii Dąbrowskiej |
|
Haft lasowiacki w wykonaniu Zofii Dąbrowskiej według wzoru przekazanego przez twórczynię ludową z niesistniejącej dziś wsi Machów koło Tarnobrzega - Marię Kozłową, archiwum prywatne Zofii Dąbrowskiej |
|
Haft lasowiacki w wykonaniu Zofii Dąbrowskiej według wzoru przekazanego przez twórczynię ludową z niesistniejącej dziś wsi Machów koło Tarnobrzega - Marię Kozłową, archiwum prywatne Zofii Dąbrowskiej |
Stroje lasowiackie upiększane były haftami, najczęściej jednobarwnymi – czarnymi, czerwonymi, rzadko niebieskimi. Wśród motywów wyróżnia się „serce lasowiackie”, które w ślad za legendą o miłości córki kowala do flisaka obdarowanego przez nią kutym sercem na łańcuszku, haftowane było przez lasowiackie kobiety na odświętnych strojach i chusteczkach darowanym wybrankom. Często spotykanym wzorem jest również „drzewo życia”, rozległy wzór kwiatowy, haftowany na najbardziej eksponowanej części chust.
Zajęcia Lasowiaków
|
Przysłowie ludowe, wieś Staniszewskie
|
Teren Puszczy Sandomierskiej wpływał na całokształt życia dawnych Lasowiaków. Życie i praca większości z nich związane były nierozerwalnie z lasem. Zagospodarowanie puszczy wiązało się z koniecznością pozyskiwania budulca, a więc jednym z głównych zajęć był wyręb lasu i ciesielstwo. Ale rozwijały się tu również inne rzemiosła, takie jak bartnictwo, łowiectwo i wyrób węgla drzewnego. Dzięki miejscowym pokładom rudy darniowej i piasku z czasem w regionie rozwinęło się hutnictwo żelaza (Ruda Jastkowska, Wólka Tanewska, Cmolas, Ocieka, Studzieniec) i hutnictwo szkła (Niwiska, Biały Bór, Bojanów). Od połowy XVII wieku w gospodarce regionu rolę zaczęło odgrywać również rolnictwo i hodowla. Miało to związek z polityką państwa, zmierzającą do ograniczenia trzebieży lasów.[23] Z czasem na terenach zamieszkałych przez Lasowiaków rozwinęły się również ośrodki garncarskie (Łążek Garncarski, Dęba, Poręby Dębskie, Medynia Głogowska) i garbarskie. Miejscowa ludność trudniła się także wyrobem płócien (Baranów Sandomierski, Jadachy, Chmielów, Przyszów).
Pierwotne zajęcia Lasowiaków związane były z drewnem jako podstawowym budulcem i materiałem do wytwarzania przedmiotów codziennego użytku, które służyły też jako przedmiot wymiany za inne niezbędne towary. Miejscowa ludność poza wyrębem lasów trudniła się wytwarzaniem smoły, dziegciu, potażu, węgla drzewnego, czy wytopem żelaza. Powszechna też była umiejętność wytwarzania drewnianych przedmiotów na użytek gospodarstwa domowego[24]. Jednak długo przed tym, zanim rozwinęło się rzemiosło i handel, miejscowa ludność trudniła się zbieractwem na potrzeby własne płodów runa leśnego – jagód, jeżyn, grzybów i innych darów lasu, a także łowiectwem i rybołówstwem.
|
Zabawkarstwo - drewniany konik,
Wola Raniżowska, 1970(71) r., archiwum prywatne |
Bartnictwo, czyli hodowla pszczół, miało na terenie Puszczy Sandomierskiej ogromne znaczenie. Na przełomie XVI i XVII wieku trudniło się tym zajęciem około 25% ludności ówczesnego województwa sandomierskiego[25]. Równie mocno rozwijało się tu również
pasiecznictwo.
Na przełomie XIX i XX wieku na terenie Puszczy Sandomierskiej wielu rzemieślników zaczęło trudnić się
wyrobem drewnianych zabawek – konie na kółkach, bryczki z końmi i inne mniejsze zabawki. Szczególnie znani z tego fachu byli mieszkańcy
Brzózy Stadnickiej. W
Leżajsku na początku ubiegłego stulecia założono również fabrykę wytwarzającą drewniane zabawki[26].
Pokłosiem dostępności materiału drzewnego jest rozwój w regionie przemysłu drzewnego oraz jego pochodnych, w tym przemysłu
meblarskiego.
Kolbuszowa stała się znanym w całym kraju ośrodkiem rzemiosła meblarskiego już w XVII wieku. Przyczynił się do tego Józef Karol Lubomirski, który jako właściciel tych terenów i rodowych rezydencji zlecał lokalnym rzemieślnikom wykonanie mebli oraz podłóg w swoich pałacach. Kolbuszowskie fornirowane meble i taflowane dębowe podłogi stały się słynne w całym kraju. W kolejnym stuleciu każdy zamożniejszy pałac czy dworek w Polsce i na Litwie chlubił się posiadaniem mebli z tego regionu. Współcześnie tradycja meblarska nadal kontynuowana jest na Kolbuszowszczyźnie, choć w formie przemysłowej, a nie rzemieślniczej. W XIX wieku wśród kolbuszowskich rzemieślników duże znaczenie mieli również tokarze i ślusarze. W XVIII i XIX wieku Kolbuszowa słynęła z wyrobu skrzypiec, altówek i basów, które były rozwożone i sprzedawane przez flisaków w dużych miastach położonych wzdłuż Wisły. W owym czasie w kraju funkcjonowało związane z tym powiedzenie „Zgrai się jak kolbuszowskie skrzypce”.[27]
|
Meble kolbuszowskie - sekretera
Źródło: commons.wikimedia.org, licencja: własność publiczna (Jolo) |
Stolarstwo z kolei już od XVI wieku rozwijało się prężnie w
Sokołowie Małopolskim, w którym w 1641 roku powstał zbiorowy cech rzemieślników, obejmujący również stolarzy. W regionie tym zajmowano się przede wszystkim produkcją drewnianych sprzętów użytkowych. Na Sokołowszczyźnie przetrwały również tradycje garncarskie.
Głogów Małopolski także słynął z rzemieślników, głównie pochodzenia żydowskiego, którzy specjalizowali się w sitarstwie, szklarstwie, tkactwie oraz złotnictwie[28].
W XIX wieku na terenie Puszczy Sandomierskiej działały liczne, choć niewielkie browary. Zlokalizowane były w Nisku, Łętowni, Pysznicy, Ulanowie, Kolbuszowej, Majdanie, Przewrotnem, Trzebusce i Zielonce. Niektóre z nich przetrwały do I połowy XX wieku. W tym czasie liczniej występowały natomiast gorzelnie. Było ich 14 i zlokalizowane były w Kopkach, Przędzlu, Nisku, Łętowni, Pysznicy, Cmolasie, Hadykówce, Kolbuszowej, Komorowie, Nowym Narcie, Trzebusce, Trzęsówce, Wojkowie i Zarzeczu[29].
|
Magazyn koszy, firma Wiklina Wnuk, Rudnik nad Sanem
www.wiklina-wnuk.com.pl |
Tereny Puszczy Sandomierskiej słyną również z innego rodzaju rzemiosła –
wikliniarstwa, plecionkarstwa i koszykarstwa. Regionem, w którym funkcjonuje ono do dzisiaj, jest
Rudnik nad Sanem i okoliczne miejscowości. Historia rozwoju tego rzemiosła na terenach Puszczy Sandomierskiej jest niezwykle ciekawa, gdyż swój ożywiony rozwój zawdzięcza ono ukierunkowanym działaniom dziewiętnastowiecznego właściciela dóbr rudnickich, hrabiego Ferdynanda Hompescha. On to wysłał kilku mieszkańców Rudnika i pobliskich Kopek do szkoły koszykarskiej w Wiedniu, po czym założył w Rudniku szkołę kształcącą chałupników. To z kolei pociągnęło za sobą znacznie większą niż dotychczas uprawę wikliny oraz rozwój handlu rękodziełem. Wpłynęło to zarówno na wzrost zamożności mieszkańców tego regionu, jak i na zwiększenie liczby ludności. Techniką plecionkarską wykonywano przedmioty codziennego użytku, jak i większe gabarytowo elementy, użyteczne w gospodarstwie domowym, czy na roli. W ten sposób wyplatano płoty, kosze, części wozów (tzw. półkoszki-pókoski), kolebki koszykowe (wiązane u powały), sprzęty rybackie, lasowiackie kapelusze, buty i różnego rodzaju ozdoby. Tradycja wikliniarska w regionie rudnickim nadal jest kultywowana i pozostaje on najważniejszym centrum koszykarskim w kraju.
Gwara lasowiacka
|
Przysłowie ludowe, wieś Staniszewskie |
Gwara lasowiacka według etnograf Janiny Wojtowicz ma nieco inny zasięg niż tereny powszechnie uznawane za zamieszkałe przez Lasowiaków. Zasięg mowy lasowiackiej na wschodzie kończy się na rzece San, za to na południu sięga aż po Rzeszów. Większy ma też zasięg na zachodzie i północy. Gwara lasowiacka należy do grupy dialektu małopolskiego. Uznawana jest za gwarę przejściową (mieszaną), która zawiera zarówno cechy dialektu małopolskiego, jak i mazowieckiego.
Typową cechą mowy lasowiackiej, mającą zasięg regionalny dla Małopolski, jest identyfikacja trz, strz, drz z cz, szcz, dz, np.:
patrzyły – paczyły
strzelał – szczelał[30].
Wybrane cechy gwary lasowiackiej[31]:
1. Mazurzenie – jest cechą wspólną Lasowiaków i kliku innych grup etnograficznych. Występuje niemal na całym terenie zamieszkałym przez tę ludność. Jest to wymowa spółgłosek dziąsłowych sz, ż, cz, dż jako przedniojęzykowo-zębowych s, z, c, dz, np.:
koszula – kosula
beczka – becka
drożdże – drozdze
2. a) Zanik nosowości – część północna terenów Puszczy Sandomierskiej charakteryzuje się wymową samogłosek nosowych jako odpowiadających im samogłosek ustnych, czyli ę jako e, ą jako o oraz ścieśnionych ę, ą jako i/y, u, np.:
dębowe – debowe
gęś – geś
mięso – mieso
gołębie – gołebie
b) szeroka wymowa samogłoski przedniej to cecha charakterystyczna dla Lasowiaków ze środkowych terenów puszczy. Samogłosce ę odpowiada albo dźwięk pośredni między a i e nosowym, bliższy a, lub jako także dźwięk pośredni, ale bliższy ę, zapisywany tu w sposób uproszczony jako ęa w obu przypadkach, np.:
rękach – ręakach
na wiosnę – na wiesnęa
kręci – kręaci
3. Dla mowy lasowiackiej charakterystyczne są samogłoski pochylone, utrzymujące się jako dźwięki pośrednie albo na ogół podlegające jeszcze silniejszemu ścieśnieniu i zrównujące się w wymowie z odpowiednimi samogłoskami wyższymi. Najbardziej typowe to a zbliżone do o oraz e zbliżone do i, np.:
pracowita – pracowito
musiał – musioł
miał – mioł
śpiewała – śpiwała
podlewać – podliwać
dopiero – dopiro
4. Spółgłoski protetyczne – w mowie lasowiackiej występuje u niezgłoskotwórcze, np.:
od ognia – łot łognia
obić – łobić
odgarnął – łodgarnon
osiem – łosiem
5. W zakresie fleksji:
a) w odmianie rzeczowników:
- występowanie w narzędniku liczby pojedynczej rzeczowników żeńskich –om oraz w narzędniku liczby mnogiej rzeczowników końcówki –amy, np.:
żoną – żonom
kijanką – kijankom
kiełbasą – kiełbasom
babami – babamy
rękami – rak'amy
sznurkami – sznurkamy
- uogólnienie w dopełniaczu liczby mnogiej końcówki –ów, np.:
flaszek – flaszków
farb – farbów
nauczycieli – nauczycielów
b) w odmianie czasowników do dziś zachowała się obocznie do najczęstszej -my końcówka -wa w 1. osobie liczby mnogiej czasu teraźniejszego i przeszłego –śwa, np.:
gotujemy – gotujewa
szliśmy – śliśwa
c) charakterystyczna była także dla 2. osoby liczby mnogiej czasu teraźniejszego i rozkaźnika końcówka -ta, oraz dla czasu przeszłego –śta, np.:
chodźcie – chodźta
jechaliście – jechalyśta
pójdziecie – pódzieta
d) w czasie przeszłym zauważa się brak zróżnicowania form czasownikowych na męskoosobowe i niemęskoosobowe, np.:
zamawiali – zamowiały
zaczynali – zacynały
dokuczali – dokucały
[tę cechę prezentuje poniższy fragment z zeszytu szkolnego z roku 1952, w którym uczennica klasy VII ze wsi Posuchy w ramach zadania domowego napisała dialog, do którego wkradła się gwara]
|
Przykład braku zróżnicowania form czasownikowych na męskoosobowe i niemęskoosobowe - gwara lasowiacka
Posuchy, 1952 r. (archiwum prywatne) |
6. W zakresie słowotwórstwa charakterystyczne dla Lasowiaków są:
a) przysłówki i zaimki z przyrostkami –ik, –ok. , np.
tam – tamok
jakiś – jakisik
gdzieś – gdziesik
coś – cosik
b) zdrobnienia rzeczowników, przymiotników, przysłówków, np.:
drewno/drewienko (drewienko)
miska/miseczka (misecka)
cienki/cieniutki (cieniuśki)
biały/bielutki (bielusieńki)
bardzo (bardzeńko)
bardzo blisko (bliziejko)
bardzo dawno (dawnieńko)
bardzo delikatnie (delikatnieńko)
c) wiele wyrazów w mowie lasowiackiej wspólnych jest z innymi mowami małopolskimi; część z nich używana jest do dzisiaj, np.:
boisko – część stodoły
cacany – ładny, grzeczny (o dziecku)
celuście – przednia część wnętrza pieca chlebowego
chycić się – wziąć się za coś
cumelek – smoczek dla dziecka
rychtować – przygotowywać, szykować, przyrządzać.
Istnieje jeszcze wiele innych cech charakterystycznych dla gwary lasowiackiej lub dla wybranych terenów Puszczy Sandomierskiej. Niektóre puszczańskie regiony posiadają również swój bardzo charakterystyczny i rozpoznawalny akcent, na przykład wieś Wola Raniżowska.
Kuchnia lasowiacka
Kuchnia lasowiacka to kuchnia powstała na podwalinach tradycji tych ziem, kultury przyniesionej przez przybyłych tu osadników, ale również, a właściwie przede wszystkim, ukształtowana przez dary puszczańskiej ziemi.
Puszcza zasiedlana była przez osadników z różnych stron świata. Przynosili oni ze sobą swoje zwyczaje, wartości i styl życia. Stykały się one ze zwyczajami osiadłej tu wcześniej ludności i stopniowo łączyły się z nimi – częściowo przejmując zastane tradycje, a częściowo je ubogacając. Na ludności Puszczy Sandomierskiej odcisnął się również okres zaborów. Na kuchnię lasowiacką w tym okresie wpłynęła zarówno kuchnia galicyjska (dzięki czemu wyodrębnia się tzw. kuchnię wschodniogalicyjską z centralnym ośrodkiem we Lwowie), jak i kuchnia Rusi Halickiej (stąd popularność kasz oraz pierogów ruskich). Nowe smaki i techniki kulinarne przywozili również miejscowi, którzy wyjeżdżali za chlebem do większych miast, albo za granicę, a potem wracali. Podobnie z gospodyniami z innych stron kraju, które wychodziły za mąż za Lasowiaków i przywoziły ze sobą nowe kulinarne zwyczaje. Nade wszystko jednak kultura osadników puszczańskich, i tych nowoprzybyłych, i tych zasiedziałych, ukształtowana była przez las i ubogie ziemie. To one wpływały na dostatniość życia Lasowiaków i one dyktowały zawartość lasowiackich talerzy. Z tego też powodu kuchnia dworska na terenach Puszczy Sandomierskiej była znacznie bogatsza niż kuchnia ubogich chłopów. Wynikało to zarówno z większej zasobności kiesy, jak i z większej wiedzy i doświadczeń kulinarnych przywiezionych z innych dworów.
|
Raniżowski ryziok
www.trzecitalerz.blogspot.com |
Najkrócej kuchnię lasowiacką można scharakteryzować następującymi słowami: ziemniaki, kapusta, kasza, groch i chleb. Ich cechą wspólną jest stosunkowo łatwa uprawa na niezbyt urodzajnych glebach oraz możliwość przechowywania i użytkowania tych produktów przez cały rok. Stanowią one podstawę puszczańskiej kuchni i były bazą większości starych, ludowych dań. Niektóre z lasowiackich potraw zawierają jednocześnie większość z tych składników, np. lasowiacka kapusta z zasypką, gdzie poza kapustą jest kasza i fasola. Z kolei dania te wzbogacane były sezonowo tym, co dał las i pole. Owoce leśne, grzyby, rośliny korzeniowe, warzywa liściaste i zioła to cenne dla lasowiackich gospodyń składniki, dzięki którym potrafiły przygotować wiele różnorodnych dań dysponując bardzo skromnymi zasobami.
Lasowiacka kuchnia nie mogła się obyć również bez mleka, jaj, mięsa hodowanych zwierząt i dziczyzny. Jednak o ile jaja, mleko i jego przetwory stanowiły element codziennej diety puszczańskiej ludności, o tyle mięso przyrządzane było od święta, a jego obecność na stole świadczyła o zamożności gospodarza, lub wysokiej randze uroczystości.
Kuchnia lasowiacka wykorzystuje również zboża, przede wszystkim w postaci mąk i otrębów.
|
Lasowiackie kacapoły
www.trzecitalerz.blogspot.com |
Ziemniaki to jeden z podstawowych składników lasowiackich dań, który tak kiedyś, jak i dzisiaj wykorzystywany jest na różne sposoby i w różnych formach. Najprostszym daniem przyrządzanym przez lasowiackie gospodynie były ziemniaki ugotowane w wodzie, które po odcedzeniu podawano z mlekiem, albo maślanką. Gotowane ziemniaki podawano również do wszelkich polewek i boszczu (białego barszczu). Z ugotowanych wcześniej ziemniaków przyrządzano kluski, sznycle i placki, łącząc je często z innymi składnikami, na przykład z twarogiem. Popularnym lasowiackim daniem są gołąbki faszerowane ziemniakami – nadzienie przygotowuje się z surowych ziemniaków, lub z połączenia ziemniaków surowych i ugotowanych. Wyróżniającą się ziemniaczaną potrawą jest kapusta źmiocano, danie regionalne typowe dla mieszkańców Kolbuszowej i okolic, w którym drobno siekane ziemniaki były kiszone i następnie gotowane z różnymi dodatkami jako gęsta kwaśna zupa. Innym regionalnym przysmakiem z ziemniaków są kacapoły. Jest to rodzaj klusek przygotowanych z ziemniaków, często faszerowanych masą twarogową. Ciasto na kacapoły przygotowuje się z utartych surowych ziemniaków i ziemniaków ugotowanych.
|
Kapusta lasowiacka z zasypką
www.trzecitalerz.blogspot.com |
Kapusta to drugie ogromnie ważne w lasowiackiej kuchni warzywo. Podobnie jak w przypadku ziemniaków, jej zaletą była powszechna dostępność i łatwość przechowywania, dzięki czemu można było z niej korzystać cały rok. Lasowiackie gospodynie przygotowywały zarówno dania z kapusty „słodkiej” (świeżej), jak i dania z kapusty kiszonej. Samo kiszenie kapusty odbywało się według tradycyjnej procedury i często uczestniczyło w nim wiele osób, nie wyłączając sąsiadów. Z kapusty robiono gołąbki, farsz do pierogów, do drożdżowych kapuśniaczków i wszelkie odmiany gotowanej kapusty: od duszonej kapusty na słodko, przez kapustę z kaszą, z suszonymi grzybami, po kapustę z grochem. Gotowano na niej również różne polewki. Liście kapusty wykorzystywano podczas przygotowywania chleba – wyrobione bochenki odkładano do wyrośnięcia właśnie na kapuściane liście. Na kwasie z kapusty gotowano natomiast lekką polewkę, kwasówkę, podawaną często z gotowanymi ziemniakami. W kuchniach dworskich natomiast często białą kapustę zastępowano kapustą czerwoną, która miała odróżniać światowy pański stół od prostego stołu chłopskiego.
|
Gołąbki z kaszą jęczmienną i suszonymi grzybami
www.trzecitalerz.blogspot.com |
Kasze to składnik, który w swoim czasie ustąpił nieco pola ziemniakom, jednak niegdyś stanowił podstawę lasowiackich dań. W kuchni wykorzystywano różne rodzaje kasz i czyniono to na różne sposoby. Poza prostymi polewkami zagęszczanymi kaszą, przygotowywano z niej również farsze do pierogów, gołąbków, czy pieczonego drobiu. Popularna była kasza gryczana, jaglana i jęczmienna. Również grysik często znajdował zastosowanie w lasowiackich daniach, np. jako farsz do pierogów. Typowym regionalnym daniem lasowiackim są kasiaki, kasioki, czy ryzioki. Jest to rodzaj ciasta drożdżowego wypełniony obficie nadzieniem przygotowanym z kaszy lub ryżu. Kaszę jaglaną podawano również ze śliwkami, lub z marchwią.
Lasowiacy uprawiali rośliny strączkowe, takie jak groch, soczewica, bób, czy fasola (nazywana często grochem). Ich podstawową zaletą była pożywność. Suszono je i wykorzystywano do potraw na bazie kapusty, lub jako farsz do pierogów. Zagęszczano nimi również zupy. Lasowiackie gospodynie szczególnie upodobały sobie różne rodzaje kolorowej fasoli, która była nie tylko smaczna, ale i ładnie prezentowała się na talerzu.
|
Wyskrobywanie dzieży po wyrabianiu chleba
Staniszewskie, początek lat 70-tych, archiwum prywatne |
Chleb przez Lasowiaków traktowany był z szacunkiem i nabożnością. Przed jego rozkrojeniem znaczono na nim nożem znak krzyża, a każdy okruszek podnoszono i całowano. Chleb pieczono co kilka, kilkanaście dni, w zależności od potrzeb danego domu. Jego wyrób zajmował dużo czasu, dlatego gospodyni oderwana od zajęć domowych na cały dzień wykorzystywała ten czas jak najlepiej – przy okazji pieczenia chleba pieczone były również inne drożdżowe specjały, takie jak bułki drożdżowe, zawijańce (zawijaki) z marmoladą, makiem czy kakao, kapuśniaczki, ryzioki, czy pieczone na blasze podpłomyki. Zaczyn na chleb na żytnim zakwasie, albo na "zaczątku" (niewielkiej ilości ciasta z ostatniego wypieku) przygotowywano już dzień wcześniej w dużych drewnianych dzieżach, w których następnie wyrabiano ciasto i zostawiano do ponownego wyrośnięcia. Jak mówi Pani Janina Olszowy, znawczyni kuchni lasowiackiej, ciasto drożdżowe wyrastać miało tyle razy, ile jest pór roku – raz jako zaczyn (rozczyn), drugi raz po wyrobieniu ciasta, trzeci raz po uformowaniu, a ostatni raz w piecu. Ciasta drożdżowe do wypieków słodkich wyrabiano (zagniatano) natomiast tyle razy, ile jest dni w roku. Lasowiacki chleb z dużej blach, z czarną skórką, wilgotny i pachnący staje się powoli jedynie tęsknym wspomnieniem, gdyż coraz rzadziej jest on pieczony w piecach chlebowych, które nadawały mu specyficzny zapach, smak i wilgotność.
Z okazji wesela w puszczańskich domach pieczono drożdżowe kołacze zwane korowajami, korowolami, czy kołoczami. Poza ciastami drożdżowymi lasowiackie gospodynie piekły również ciasta i ciastka kruche. Najpopularniejsze pośród nich to amoniaczki i placki amoniakowe, kruszonka lasowiacka i kruche ciasta z jabłkami. Na święta pieczono miodowniki, serniki i pierniki.
Utrwalanie lasowiackich tradycji
Kultura lasowiacka w sposób naturalny ulega zmianom i stopniowo zanika. Dzięki Muzeum Kultury Ludowej w Kolbuszowej została ona jednak utrwalona i jej bogactwo dostępne jest również dzisiaj. W kolbuszowskim skansenie znajduje się ponad 80 obiektów dużej i małej architektury drewnianej z przełomu XIX i XX wieku, prezentujących wiejską kulturę Lasowiaków i Rzeszowiaków. Również Muzeum Regionalne w Stalowej Woli i Muzeum Regionalne w Mielcu realizują projekty związane z dawną kulturą lokalnej ludności. Schedę po Franciszku Kotuli, niestrudzonym badaczu kultury
Lasowiaków i Rzeszowiaków, przejęło również Muzeum Etnograficzne w Rzeszowie.
Ogromną rolę w kultywowaniu lasowiackich tradycji, w tym również kulinarnych, odgrywają koła gospodyń wiejskich oraz lokalne grupy działania, realizujące na terenach dawnej Puszczy Sandomierskiej różnorodne działania skupione na realizacji celów statutowych. Jednym z nich jest kultywowanie i upowszechnianie lokalnych tradycji. Do grup działających na terenach zamieszkałych przez Lasowiaków należą:
- Lokalna Grupa Działania „Siedlisko” – gminy: Kolbuszowa, Dzikowiec, Raniżów i Majdan Królewski, http://lgdsiedlisko.kolbuszowa.pl/
- Lokalna Grupa Działania Lasovia – gminy: Cmolas, Niwiska, Ostrów, http://www.lasovia.com.pl
- Stowarzyszenie Lasowiacka Grupa Działania – gminy: Baranów Sandomierski, Bojanów, Nowa Dęba, http://prow2014-2020.lasowiacka.pl/
- Partnerstwo dla Rozwoju Obszarów Wiejskich Ekonomika –Nauka–Tradycja „PROWENT”. Lokalna Grupa Działania – gminy: Borowa, Czermin, Gawłuszowice, Mielec, Padew Narodowa, Przecław, Radomyśl Wielki, Tuszów Narodowy, Wadowice Górne, Żyraków, http://lgdprowent.mielec.pl/
- Lokalna Grupa Działania Stowarzyszenie „Partnerstwo dla Ziemi Niżańskiej” – gminy: Harasiuki, Jarocin, Jeżowe, Krzeszów, Nisko, Rudnik nad Sanem, Ulanów, http://lgdnisko.pl/lgd_2015/
- Lokalna Grupa Działania Stowarzyszenie „Region Sanu i Trzebośnicy” – gminy: Leżajsk, Nowa Sarzyna, http://www.regionsanuitrzebosnicy.pl/
- Stowarzyszenie Lokalna Grupa Działania „EUROGALICJA” – gminy: Czarna pow. łańcucki, Głogów Małopolski, Kamień, Krasne, Sokołów Małopolski, Trzebownisko, http://eurogalicja.org/
Na rzecz ochrony i promowania kultury Podkarpacia, w tym kultury lasowiackiej, działają również inne instytucje. Wśród nich nie można pominąć
Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju i Promocji Podkarpacia „Pro Carpathia”, które poprzez swoją wszechstronną działalność badawczą, wydawniczą i gospodarczą przyczynia się nie tylko do aktywizacji lokalnych społeczności i samorządów, ale upowszechnia też naszą tradycję i kulturę.
W odtwarzanie i kultywowanie lasowiackich tradycji angażują się również osoby prywatne. Pani Zofia Dąbrowska na swojej stronie
Życie z przytupem publikuje ciekawe informacje i fotografie dokumentujące życie dawnych mieszkańców Puszczy Sandomierskiej, szczególnie z rejonu Tarnobrzega.
Na polu muzycznym działali również niezrównani lokalni
grajkowie, tacy jak Władysław Pogoda i Jan Cebula, którzy żywym usposobieniem i
miłością do muzykowania wyryli się w pamięci kilku pokoleń mieszkańców Kolbuszowszczyzny. Współcześnie nie
brakuje również osób, które puszczańskiej muzyce oddały serce, takich jak Jarek
Mazur, który zaraża swoją pasją młodych i starych, a który też w niepowtarzalny
sposób utrwala na fotografii lokalny krajobraz.
Społecznicy z regionu dokumentują naszą lokalną tradycję na różne sposoby. Osobiście szczególnym sentymentem darzę stronę
Towarzystwa Przyjaciół Kamienia. W udostępnionej galerii zdjęć dawnych mieszkańców okolicy można obejrzeć wyjątkowe rodzinne fotografie Lasowiaków. Pan Józef Czubat, Prezes TPK, wraz z pozostałymi członkami Zarządu, angażują się w wiele inicjatyw na rzecz mieszkańców i regionu, w tym we wsparcie publikacji dotyczących historii swojej małej Ojczyzny i w wydarzenia kulturalne. Zbierają także środki na utrzymanie lokalnych zabytków i pomników.
Jestem również pełna podziwu dla doktora Jana Kutyły, który opracował i wydał "Słownik gwary lasowiackiej Kamienia i okolicy na Rzeszowszczyźnie" zawierajacy kilkanaście tysięcy słów charakterystycznych dla tego mikroregionu. Jest to hołd dla kultury i tradycji Lasowiaków z tej części Puszczy Sandomierskiej, a zarazem cenne źródło wiedzy o cechach lokalnej gwary.
Więcej o życiu, zwyczajach, wierzeniach i mowie lasowiackiej przeczytacie we wspomnianej przeze mnie publikacji „Źródła kultury ludowej Puszczy Sandomierskiej”. Dla zainteresowanych tą kulturą to bezcenne źródło wiedzy, oparte zarówno na źródłach historycznych, jak i na aktualnych badaniach terenowych. W sieci publikacja dostępna jest
POD TYM ADRESEM.
Dowiecie się tam kiedy zrywać jagody, jaką moc mają grzyby, a jaką drzewa, o czym informuje się pszczoły, kogo prosić w kumy, kto to weselny marszałek, gdzie kłaść pieniądze ochrzczonemu dziecku i wielu innych ciekawostek.
Końcem 2017 roku ukazała się również druga doskonała pozycja wydana przez Muzeum Kultury Ludowej w Kolbuszowej pt. "Puszcza Sandomierska od kuchni. Między tradycją a współczesnością". Jest to wyjątkowe opracowanie dotyczące tradycji kulinarnych regionu, oparte na badaniach terenowych. Wersja elektroniczna dostępna jest
TUTAJ
W sieci można znaleźć ponadto wiele innych, niekomercyjnych publikacji, dotyczących lasowiackich tradycji i kultury.
[1] Często czytam, że kobiety zamieszkałe na terenach
Puszczy Sandomierskiej to Lasowiaczki, jednak nas uczono, że jesteśmy
Lasowiankami. Słuszność tego zdaje się potwierdzać nazwa restauracji w Stalowej
Woli (niegdyś państwowej) "Lasowianka".
[2] Jacek Tejchman, „Lasowiacy. Krótki opis ciekawego ludu i
czemu winni etnografowie”, http://www.polskieradio.pl
[3] Józef Półćwiartek, „Puszcza Sandomierska wczoraj i
dziś”, Rzeszów 1980.
[4] Franciszek Kotula, „Z Sandomierskiej Puszczy (gawędy
kulturowo-obyczajowe)”, Kraków 1962.
[5] Kazimierz Moskwa „Osadnictwo łużyckie w powiecie
kolbuszowskim” [w: Biuletyn 2/1962 Muzeum Regionalnego Lasowiaków Towarzystwa
Opieki nad Zabytkami w Kolbuszowej, Kolbuszowa 1962].
[6] „Szlakami Lasowiaków. Przewodnik”, LGD Lasovia, LGD
Siedlisko, Wokówka 2012.
[7] Jacek Tejchman, „Lasowiacy…”
[8] Marian Piórek, „Z dziejów kolonii niemieckich w Puszczy
Sandomierskiej (XVIII — XX w.)” [w: Rocznik Kolbuszowski nr 2, Kolbuszowa
1987].
[9] Jan S. Bystroń, „Ugrupowanie etniczne ludu polskiego”,
Kraków 1925.
[10] „Źródła kultury ludowej Puszczy Sandomierskiej” pod
red. Krzysztofa Ruszla, Kolbuszowa 2014.
[11] Wojciech Michna, „Pamiętnik historyczny okolic i rodzin
w dyecezyi przemyskiej ułożył i napisał ks. Wojciech Michna”.
[12] W. Bogumiła Cichomska „Mazury z pod Kamienia”, [w: "Wisła
- Miesięcznik Geograficzny i Etnograficzny. Tom XV”, 1901].
[13] Jan Matuła, „Wspomnienia z Mazurów 1925-1945”, za:
Ziemia Kolbuszowska nr 11/29, 1996 r.
[14] W. Bogumiła Cichomska „Mazur…”.
[15] Franciszek Kotula, „Z Sandomierskiej …”.
[16] „Źródła…” pod red. Krzysztofa Ruszla.
[17] Franciszek Kotula, „Z Sandomierskiej …”.
[18] W. Bogumiła Cichomska „Mazur…”.
[19] Elżbieta Piskorz-Branekova, „Stroje ludowe – strój
lasowiacki”, http://etnograficzna.pl.
[20] Elżbieta Piskorz-Branekova, „Stroje…”.
[21] Franciszek Kotula, „Z Sandomierskiej …”.
[22] W. Bogumiła Cichomska „Mazur…”.
[23] „Źródła…” pod red. Krzysztofa Ruszla.
[24] „Szlakami…”.
[25] Piotr Miodunka, „Przemiany środowiska geograficznego i
procesy społeczno-gospodarcze w Puszczy Sandomierskiej do 1914 roku [w: „Źródła
kultury ludowej Puszczy Sandomierskiej” pod red. Krzysztofa Ruszla, Kolbuszowa
2014].
[26] Damian Drąg, „Drzewa i krzewy w przestrzeni kulturowej
mieszkańców Puszczy Sandomierskiej” [w: „Źródła kultury ludowej Puszczy
Sandomierskiej” pod red. Krzysztofa Ruszla, Kolbuszowa 2014].
[27] Kazimierz Skowroński, „Miasto z trzech przysłów”,[w:
Biuletyn nr 1/66, Muzeum Regionalne Lasowiaków Towarzystwa Opieki nad Zabytkami
w Kolbuszowej, Kolbuszowa 1966].
[28] Piotr Miodunka, „Przemiany…”.
[29] Ibidem
[30] Agnieszka Kościuk, „Język – współczesne obserwacje” [w:
„Źródła kultury ludowej Puszczy Sandomierskiej” pod red. Krzysztofa Ruszla,
Kolbuszowa 2014].
[31] Halina Karaś, „Gwara regionu – Lasowiacy”,
http://www.dialektologia.uw.edu.pl.
Wspaniały wpis, i w ogóle rewelacyjny blog. Korzystam z przepisów na pierogi, gołąbki z ziemniakami (tu się wreszcie dowiedziałam jak farsz ziemniaczany nakładać!!!), rozmaite kapusty, zachwycam się kuchnią podkarpacką. Dziękuję za precyzję przepisów i pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńA ja dziękuję za te miłe słowa. Cieszę się, że mam towarzystwo w odkrywaniu piękna podkarpackiej kuchni :)
UsuńWspaniały blog ze wspomnieniami ja miałam Teścia z kolbuszowej ale nigdy tam nie byłam pozdrawiam serdecznie ja dopiero mam początki tworzenia bloga
UsuńTen blog to ciepłe wspomnienie - dzieciństwa, smaków, aromatów, zapominanych już słów ( ostrężyny !!!! nie słyszałam tego od jakichś 40 lat ) Dziękuję :) Od 30 lat mieszkam na podlasiu. Nigdy nie poczułam się tu jak u siebie. Jeszcze tylko kilka lat i wracam :)
OdpowiedzUsuńDla mnie ten wpis to też był powód do wspomnień i rozmów z rodziną o dawnych czasach. Ostrężyny, ostręgi, ostrężnice, dziady... ja również w dzieciństwie znałam tylko te nazwy, a rzeczywiście słyszy się je coraz rzadziej.
UsuńDziękuję za ciepłe słowa i życzę szybkiego powrotu "do domu" :)
Ciekawe są takie odrębne kultury ze swoją gwarą, strojami, kuchnią i przeczytałam o tym wszystkim z zaciekawieniem. I przy okazji bardzo proszę przepis na ryziok : )
OdpowiedzUsuńPrzepis na ryziok jest :) http://trzecitalerz.blogspot.com/2015/11/ranizowski-ryziok-ciasto-drozdzowe-z.html Wielokrotnie testowany ;) Pozdrawiam!
UsuńBardzo fajnie pokazana nieco inna kultura/czasy od tych, które znamy. :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZajrzałam tutaj zupełnie przypadkowo i tak się zaczytałam, że zupełnie przepadłam! Z okolic Stalowej Woli (Wólka Turebska, Majdan Zbydniowski) pochodzili moi przodkowie po mieczu, dzisiaj się dowiedziałam, że byli Lasowiakami. Osobiście nie mogę wybrać się w te strony, ale szukam w sieci wszystkiego, co chociaż odrobinę pozwoliłoby mi poznać ich życie codzienne, tradycje i zwyczaje. Bardzo dziękuję za tyle ciekawych informacji. Nie miałam takiego zamiaru, ale całkiem możliwie, że skuszę się na przygotowanie jakiegoś puszczańskiego dania dla mojej rodzinki :) Czy są jakieś tradycyjne, charakterystyczne potrawy przygotowywane na Boże Narodzenie? Pozdrawiam bardzo serdecznie i jeszcze raz dziękuję!
OdpowiedzUsuńJa również dziękuję, że się odezwałaś. Cieszę się, że właśnie dzięki mojej stronie odkryłaś, że płynie w Tobie lasowiacka krew :) Tak się składa, że od roku jestem w trakcie poszukiwań genealogicznych (moja rodzina to Lasowiacy od co najmniej 7 pokoleń) i jakoś tak ładnie tradycje kulinarne przeplatają mi się z historiami rodzinnymi. Moje okolice od Twoich dzieli jakieś 20-30 km, ale z tego, co pisze wiele osób, wynika że lokalna kuchnia w rejonie północnego Podkarpacia jest w miarę zbliżona. Jeśli chodzi o Boże Narodzenie to na pewno dania postne, bezmięsne. Proponuję wybrać coś z tych najbardziej popularnych, czyli przede wszystkim kapusta z suszonymi grzybami, groch z kapustą, gołąbki z kaszą jęczmienną i suszonymi grzybami, albo gołąbki z kaszą gryczaną i ziemniakami. Te przepisy znajdziesz na blogu. Mam w planach przed świętami dodać jeszcze przepis na pierogi z kapustą i pyszny barszcz grzybowy, który robi moja teściowa. To u nas również dania obowiązkowe na wigilijny stół. Jak widzisz kapusta i grzyby to świąteczne niezbędniki :) Jeśli chodzi zaś o słodkości, to zdecydowanie drożdżówki - zawijane z makiem, przekładane z makiem, albo orzechami, pierniki... W tym temacie również na blogu coś przed świętami sie pojawi. Pozdrawiam serdecznie :)
UsuńSuper, że Cię znalazłam!Mieszkam w Bieszczadach, sama propaguję kuchnię podkarpacką oraz kresową. Prowadzimy książkę kucharską, będę tu często zaglądać! Urodziłam się w Dębicy, babcia moja koło Lwowa i chyba w genach mam tą naszą najlepszą na świecie kuchnię. Pozdrawiam. Beata
OdpowiedzUsuńBeatko, Twoje korzenie to chyba najlepsza możliwa mieszanka jeśli chodzi o tradycje kulinarne. Dębica czyli kuchnia galicyjska i Lwów czyli kuchnia kresowa - to połączenie to kwintesencja kuchni podkarpackiej :) Swoją drogą czytam właśnie książkę o przesiedleniach na Podkarpacie i z Podkarpacia w okresie II wojny światowej i z lat 50-tych i muszę Ci powiedzieć, że nabrałam jeszcze większego szacunku dla takich osób jak Twoja babcia, które przetrwały i poradziły sobie w tamtych ciężkich czasach. Jeśli zachcesz kiedyś podzielić się jakimś podkarpackim przepisem z Twojej książki będzie mi bardzo miło i chętnie umieszczę go na blogu :) Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za ten wpis!
UsuńThank you so much for posting this information on the history of the Lasowiacy and their cuisine! My Lasowiacy family immigrated to the USA in the early 20th Century (they were from Majdan Krolewski area), so much of the culture has been lost over the years. I am excited to try your recipes and share Podkarpackie/Lasowiacy cuisine with those of us here in the US! Many thanks - Heather
OdpowiedzUsuńDear Heather, thank you very much for your kind words. I am glad that I can help in any way in cultivating Polish traditions. I am impressed that as a third or fourth generation (I suppose) you are interested in your family roots. This means that you carry a piece of Lasowiak's heart in your heart, even though you live so far away. Several people from my family went to the US at the same time as yours. I have a lot of respect for their courage and will to survive in a foreign country and culture. However their descendants do not know much about Poland. Because I'm interested in family genealogy, I recently found them on the internet and shared information about our family history, as well as old photos. They were very excited about where they came from and that they still had a family here.
UsuńI wish you and your family all the best.
I think you may like this one.... http://www.lasovia.com.pl/asp/pliki/aktualnosci/album_szlakami_lasowiakow.pdf
By the way... I live 20 km from Majdan Królewski :)
Szukałam przepisu na lasowiackie pierogi i tu wpadłam. :) Słowa niczym balsam dla duszy. Piękny wpis. Może ubogacę bibliografię. W Nowej Dębie Samorządowy Ośrodek Kultury wydał lasowiacką trylogię, na którą składają się tytuły: "Obrzędy i zwyczaje lasowiackie", "Kuchnia lasowiacka" i "Słownik gwary lasowiackiej". Autorem "Słownika..." jest profesor LO Romuald Gondek - ukochany przez pokolenia pedagog. Z "Lasowiackiej kuchni" korzystam bardzo często, a autorki przepisów, czyli "Cyganianki" prezentowały na żywo wykonanie potraw w ramach tzw. "Poniedziałków kulinarnych". Piękna nasza kultura lasowiacka. Pozdrawiam serdecznie z serca Sandomierskiej Puszczy. Bogna
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję za miłe słowa i podpowiedź. Mam taki plan, by zrobić zakładkę dotyczącą książek związanych z historią i kulinariami Podkarpacia, ale na razie to plan na przyszłość :) Swego czasu poszukiwałam "Kuchni lasowiackiej", o której wspominasz, ale niestety bezskutecznie. Może jeszcze kiedyś się uda.... Również serdecznie pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny :)
UsuńW Nowej Dębie w Domu Kultury "Kuchnię lasowiacką" wciąż można kupić. Zapraszam, jeśli niedaleko. Serdeczności raz jeszcze :)
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję za tę informację. Muszę się koniecznie dowiedzieć, w jakich godzinach pracują. Nie mam daleko, ale ze względu na pracę może być mały problem. Jednak chcieć, to móc, więc będę się starać :)
UsuńKacapoły śniły mi się już od dawna tylko nigdy nie wiedziałem jak to danie się nazywa. Pamiętam jak mieszkałem w Cmolasie babcia z mama je robiły gdy bylem małym szkrabem. Zawsze wersje bez sera z tluszczem i skwarkami. Pamiętam ten smak do dziś.
OdpowiedzUsuńSmak Cmolacu to kacapoły, czerwony barszcz i grochówka :)
Świetny blog. Dobra robota ;)
Kacapoły w niektórych miejscowościach nosiły trochę inne nazwy (np. pacafoły), ale to danie "stąd", więc przepis powinien się sprawdzić w przywróceniu wspomnień. Bez twarogu nawet łatwiej :)
UsuńBardzo fajny wpis. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję i również pozdrawiam :)
UsuńA ja jeszcze dorzucę parę kwiatków: ślazie-zejdzie, wirzgoł-wierzgał, chlywek-chlewik, na siage - w poprzek, stajko/zagunie - kawałek pola, burcho się - chmurzy się (niebo), gamba-gęba, zamby/zambamy-zęby/zębami, ściska-ścieżka, harbata-herbata, ksiunc-ksiądz, pirze-pierze (gęsie), w domie-w domu, powic-powiedz, hulnoł-skoczył, pohulać/zahluać-potańczyć, syr-ser, bakon-tytoń (roślina uprawna), głóstki-gwoździki, gały-oczy, źróbek-źrebak, scur-szczur.
OdpowiedzUsuńDziękuję za wzbogacenie słowniczka :) Takich słów jak stajko albo stajonko nie słyszałam od wielu lat, a u babci były na porządku dziennym jak zresztą niemal wszystkie wspomniane przez Ciebie :)
UsuńTo zdjęcie z drewnianym konikiem pamiętam z dzieciństwa.
OdpowiedzUsuńPochodzi z rodzinnego archiwum :)
UsuńZnam nawet autora tego zdjęcia. A ta dziewczynka to Halinka?
OdpowiedzUsuńNie jestem pewna. Proszę ewentualnie o kontakt mailowy, powiem co wiem :)
UsuńJo se tak cytom cośta tu popisały. Cytom i sie dziwie bo przecies to moja gotka. Zaros ide na łobiod ale jesce popacze bo tamok znalozem ciekawe zecy. Zycie sypko uciko. Pacze przes łokno i wspominom. To przecies tyle lot jus przesło jak sie godało nasou gotkou.
OdpowiedzUsuńFajny blog ze smacznymi ciekawostkami.
OdpowiedzUsuńLasowiaczką raczej, a nie Lasowianką, nie słyszałem, by ktoś tak to nazywał.
OdpowiedzUsuńKacapoły najbardziej lubię z serem, ale robi się też z kapustą. Ryzioka, ale takiego prawdziwego, a nie jakiś keksik, jadłem ostatnio dwadzieścia lat temu.
Niektóre słowa są ogólnie gwarowe, a nie typowo lasowiackiej.
Nie doczytałem, albo nie wspomniano tu o prejotacji i przeglosie: janioł, Jentka (Antka, od Antonina), Jagata, jaz(s) (dmuchoj jaz się rozpoly ten łogień(j)).
Inne słowa to ćmogle i kumyśnioki - obuwie, bubry - ciuchy, koleńcować - chodzić w te i nazad, kręcić się w pobliżu (bez celu?), Uskwirknąć - zmarnieć albo coś koło tego.
Dużo tego...