Życzę Wam, byście mogli spędzić Święta Bożego Narodzenia w gronie najbliższych Wam osób.
By był to beztroski i
spokojny czas.
A Nowy 2021 Rok niech
wypędzi stare smutki i przyniesie Wam nadzieję i miłość.
Wesołych Świąt! :)
W 1901 roku wydano XV tom "Wisła - Miesięcznik Geograficzny i Etnograficzny”, a w nim artykuł W. Bogumiły Cichomskiej pt. „Mazury z pod Kamienia”. Opisuje ona w nim życie Lasowiaków, zwanych też Mazurami, ze wsi Kamień koło Niska w drugiej połowie XIX wieku. Cały artykuł jest źródłem niezwykle ciekawych informacji o mieszkańcach tego zakątka Puszczy Sandomierskiej, a ja z okazji Świąt pozwolę sobie przytoczyć wybrane fragmenty dotyczące obchodzenia Godnich Świąt.
„Święta każde obchodzą Mazury uroczyście i ładnie,
szczególnie Boże Narodzenie, czyli, jak oni nazywają: godnie święta”. W dzień
wigilii kobiety zajmują się przygotowaniem wieczerzy, mężczyźni zaś
przygotowują paszę dla zwierząt i drewno na opał. „Przed samą wieczerzą
gospodarz idzie do sadu i wszystkie te drzewa, które w lecie nie wydały
obfitego plonu, obwiązuje powrósłem ze słomy, przeznaczając je na zrąbanie,
jeśli się nie poprawią. Drzewa takie przestraszają się groźby i następnego lata
dużo owoców wydają. Równo ze zmierzchem gospodyni zaścieła stół sianem, nakrywa
czystą płachtą, czyli >> łochtuzą<<, podłogę też słomą zaścieła
tak, jak było w stajence betlejemskiej. W czterech rogach izby stawia gospodarz
cztery snopki zboża: pszenicę, żyto, jęczmień i owies. Gospodyni stawia na
stole na miskach przyrządzone potrawy. Pierwsze miejsce zajmuje zawsze barszcz
żytni z grzybami, kapusta z grochem, kasza tatarczana z olejem, paluszki czyli
kluski z makiem, i susz, tj. suszone jabłka, gruszki i śliwki, ugotowane razem.
Po wieczerzy, mężczyźni, nie mając już żadnego zajęcia, kolędują, a dziewczęta
wybiegają na podwórze szczuć psa: w którą stronę pies się zwróci szczekając, z
tej strony przyjdą swaty do jej chaty; rachują kołki w płocie: jeżeli liczba
wypadnie parzysta, to będzie kawaler, nieparzysta zaś – wróży wdowca. Gospodyni
zbiera ze wszystkich misek pozostawione umyślnie resztki potraw, wdrabia do
tego parę opłatków, i tę kolędę niesie krowom, obdzielając wszystkie. Następnie
sąsiedzi zbierają się po chałupach, kolędują, poczym gromadnie idą na pasterkę.
W pierwszy dzień świąteczny wszędzie jest cicho i
uroczyście, ale w drugi dzień, t. j. w dzień Św. Szczepana, wszystka czeladź ma
wolność, bo to” >>Św. Szczepon, kożdy se pon<<; wszyscy dziękują za
służbę, ale na drugi dzień godzą się i najczęściej w tym samym pozostają,
miejscu. Każdy parobczak, idąc do kościoła, ma w kieszeni garść owsa, ażeby nim
idącego przez kościół księdza obsypać, na pamiątkę kamienowania Św. Szczepana;
przytym i niejedna dziewczyna, niby niechcący, bywa obsypana (…)
Jeden z parobków przebiera się za „torunia” (jest to jakieś
nieokreślone zwierzę) w następujący sposób: z dwóch kawałków deski zrobiony
pysk, z którego wysuwa się długi, z czerwonego sukna język, rogi z wołu
dopełniają łba, a za pociągnięciem sznurka, paszcza otwiera się i zamyka, co
sprawia ogromny klekot. Z tym toruniem idzie muzyka i kilku kolędników, dając
przedstawienia i śpiewając kolędy. W
trzeci dzień, t. j. w dzień św. Jana, zbiera się gromadka chłopców od lat 8 do
14 i idą po szczodrakach. (…)
Chodzą także po kolędzie tak zwani >>draby<<.
Jeden z nich, przebrany za króla Heroda, którego kostium składa się z długiej
białej koszuli i korony ze złotego papieru na głowie; inny za Żyda, z brodą i
pejsami z konopi, i w prawdziwej żydowskiej jupicy ; inny zaś za dziada garbatego
w łachmanach i t. d.; chodzą gromadnie, kolędują i różne niby dowcipy
i figle płatają. Karnawał nazywa się u nich >>mięsopust<<, a
ostatki >>zapust<<, albo >>kusaki<<, co ma znaczyć, że
ludzie w tych czasach dużo piją, z czego >>kusy<< czyli djabeł ma
pociechę.”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Z przyczyn technicznych komentarze przed publikacją będą weryfikowane.