Pierogi z powidłem i serem – kuchnia podkarpacka |
Lokalizacja: Góra Ropczycka, gmina Sędziszów Małopolski, powiat ropczycko-sędziszowski
W niektórych zakątkach Podkarpacia śliwki pełniły
szczególną rolę – sadzono dużo owocujących śliw, a zebrane owoce przerabiano na
większą skalę i różne sposoby. W sezonie wykorzystywano świeże śliwki, ale na
zimę suszono je albo smażono z nich powidło. W Górze Ropczyckiej smażenie
powidła było niemal rytuałem, który integrował lokalną społeczność. W tej
okolicy powidło smażono ze śliwek damaszek, na które mówiono krakówki. Było tu
powszechne i ceniono, stąd nazywano je czarnym masłem. Proces smażenia odbywał
się w wielkich miedzianych kotłach wkopanych w ziemię, pod którymi palił się
ogień. Czasem przy tej okazji w dymie spod kotłów również wędzono śliwki. Kotły
miało tylko kilku gospodarzy, którzy wykorzystywali je na własne potrzeby i wynajmowali
sąsiadom. Trzeba było czekać w kolejce, by w sezonie móc z nich skorzystać.
Często smażenie kończono nad ranem, a już następni gospodarze zaczynali swoje
smażenie bez wygaszania ognia pod kotłem. Na początku same śliwki mieszano tak
zwanym wiosłem, czyli płaskim drewnianym narzędziem kuchennym przypominającym wiosło.
Kiedy śliwki się rozgotowały do mieszania powidła używano paciocha, czyli
wielkiej drewnianej łyżki przypominającej osadzoną na drągu połowę piłki
futbolowej. Mieszanie śliwek i dokładanie do ognia w trakcie wielogodzinnego
smażenia było ciężkim i czasochłonnym zajęciem, stąd pomagano sobie w tej pracy
i niejednokrotnie smażono wspólnie. Usmażone powidło wkładano do glinianych
naczyń i zapiekano w piecu, by na wierzchu powstała skorupa chroniąca powidło
przed zepsuciem. Tak zabezpieczone naczynia z powidłem zanoszono na strych,
gdzie mogły czekać na swoją porę przez wiele miesięcy. Powidło do
przechowywania w garnkach robiono bardzo gęste, ponieważ takie lepiej się
przechowywało. Kiedy powszechne stały się słoiki, zaczęto smażyć rzadsze
powidło. W Górze Ropczyckiej powidło śliwkowe jedzono na chlebie, w rogalikach,
drożdżówkach i w kruchym placku. Gotowano z nich zupę powidlankę, którą
podawano z ziemniakami. Lokalnym specjałem są również pierogi z powidłem i
białym serem. Proste danie, które smakuje wyjątkowo i zasługuje na to, by o nim
pamiętać.
Przepis i informacje o śliwkowych tradycjach w
Górze Ropczyckiej przekazała mi Katarzyna Kaczanowska – Kasiu, bardzo dziękuję
za tę cenną i smaczną lekcję :)
Pierogi z powidłem i serem – kuchnia podkarpacka |
Składniki na 60-70 sztuk:
Ciasto:
- 500 g mąki pszennej
- 2 łyżki oleju
- 1/2 łyżeczki soli
- 250 ml gorącej wody
Farsz:
- 400 g gęstego powidła śliwkowego
- 400 g białego sera
Masło do omaszczenia
Powidło i biały ser mieszamy. Jeśli powidło nie jest zbyt gęste dodajemy go trochę mniej, a w zamian dodajemy więcej białego sera.
Składniki na ciasto mieszamy i wyrabiamy elastyczne
miękkie ciasto. Rozwałkowujemy je na grubość 2-3 mm i wycinamy kółka. Na każde
kółko nakładamy farsz i zlepiamy brzegi. Pierogi wrzucamy do zagotowanej lekko
posolonej wody. Gotujemy na wolnym ogniu przez około 3 minuty od wypłynięcia do
wierzchu. Pierogi wyciągamy łyżką cedzakową i maścimy roztopionym masłem.
Pierogi z powidłem i serem – kuchnia podkarpacka |
Więcej wyjątkowych przepisów na
regionalne pierogi
w zakładce
Zapraszamy :)
Niedaleko mnie, w Strzelcach Dolnych (kuj-pom) obchodzone jest co roku Święto Śliwki, gdzie powidła smaży się w miedzianych kotłach, na wolnym powietrzu (cały region Doliny Dolnej Wisły od stuleci był bardzo "sadowniczy" właśnie; do teraz zachowało się wiele zdziczałych sadów ze starymi odmianami drzew). Pozdrawiam, Sebastian.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem, jakie są u Was tradycje kulinarne związane z wykorzystaniem powideł. Takie pierogi to unikat, ale na pewno każdy region ma jakiś specjał, który go wyróżnia :) Dziękuję za komentarz i za to, że czasem tu zaglądasz :)
UsuńJeśli o słodkie smarowidła chodzi, najsłynniejszym kujawskim specjałem jest bez wątpienia fiut/fjut, czyli syrop z buraków cukrowych (z uprawy których region ten od dawna słynie). Co do nazw "sprośnych" jeszcze - wieś mojej babci znana jest ze smażenia ruchańców (rodzaj racuchów). Zaglądam tutaj regularnie, to w końcu jeden z najlepszych blogów kulinarnych w Polsce :)
OdpowiedzUsuńHahaha to mi pięknie posmarowałeś :D To niszowy blog dla poszukujących wspomnień z babcinej kuchni, ale bardzo mi miło jeśli znajdujesz tu coś dla siebie :) O syropie z buraka cukrowego nigdy nie słyszałam, ale czytam że bardzo zdrowy i smaczny. Rozejrzę się, czy można u nas kupić coś podobnego, ale raczej nie będę pytać używając nazwy regionalnej :D
UsuńHahaha, wyobraziłem sobie to pytanie: "Ma Pan/Pani fiuta? Potrzebuję do ruchańców" :D Lata temu ów syrop można było kupić u nas na targu, sprowadzany z Niemiec (Goldsaft Zuckerrübensirup - dokładnie ten, w żółtym kubeczku). W smaku bardzo dobry, coś jak połączenie płynnego miodu z karmelem. Pamiętam, że dziadek mój niejednokrotnie opowiadał o tym syropie; w Wielkopolsce był dość popularny jeszcze przed wojną (zresztą co się dziwić, było raczej biednie, a cukier i miód były rarytasami "od święta", jeśli w ogóle). Blog może i niszowy, ale w niczym mu to nie umniejsza!
OdpowiedzUsuńTakim pytaniem można sobie zarobić na zdjęcie do galerii pt. "Tych klientów nie obsługujemy" :D To chyba ten niedostatek sprawiał, że starsze osoby lubiły słodkie. Kiedyś kuzyn zrobił babci herbatę, a ja hojnie posłodziłam ją 3 łyżeczkami. Babcia piła i cmokała jaka dobra, na co mój kuzyn jej mówi "Bo ci 3 posłodziłem". To razem było już 6 :D
UsuńAż wstyd - mieszkam koło Góry Ropczyckiej (co prawda nie od dziecka) a takich pierożków jeszcze nie robiłam. dziękuję za inspirację :-)
OdpowiedzUsuń